Jak to jest możliwe, że kiedy ja się poświęcam, wstaję w nocy, tańczę z ancymonkiem na ręku i ćwiczę mięśnie przedramienia lulając najsłodszego hantelka na świecie, Tatuś, jak już wstanie od święta w nocy i weźmie potomka na ręce, ten cichnie od razu?
Kiedy Tatuś wraca do domu wieczorem z pracy dzieci biegną w podskokach się przywitać, cieszą się i radują niezmiennie mocno każdego dnia.
Kiedy Mamunia pojawia się na horyzoncie okazuje się, że nagle trzeba pojęczeć, pomarudzić, poskarżyć i ogólnie pokwękolić.
Tatuś po prostu najlepszy jest i basta!
Utuli ciepłym ramieniem, ukoi mruczeniem, uspokoi cierpliwością i ukołysze wytrwałością. Spełni marzenia, zdobędzie gwiazdkę z nieba, znajdzie wyście z każdej sytuacji.
Dziękuję!
O tak to miód dla nas facetów, ale niestety nie do końca prawdziwy, bo mój bajtel jak mnie widzi biegnie do mamy i woła "tata, tata" i na ręce nie chce iść :(
OdpowiedzUsuńPrzekorna bestia! :)
OdpowiedzUsuń