sobota, 9 lutego 2013
Życie pod dyktando, czyje?
Może to słuszne, a może nie, kiedy pojawiło się w naszym życiu pierwsze dzieciątko, instynktownie wiedziałam, że podporządkowanie się rytmowi snu i czuwania dziecka, pozwoli mi na większą swobodę i ułatwi rozplanowanie dnia tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Dzięki takiemu podejściu można uniknąć płaczu i histerii dzieciątka. Wbrew pozorom moje podporządkowanie ułatwia życie mi samej, choć spotkałam się z opiniami, że to skandal, że dziecko rządzi mną i moim życiem, że trzeba uczyć dziecko, żeby to ono się podporządkowało rodzicom. Nic bardziej mylnego. Dziś wiem, że slogan o przewróceniu życia parom do góry nogami po narodzinach potomstwa jest prawdziwy, ale przerażać może osoby nie wiedzące, że kiedy tylko troszkę posłucha się maluszka i wdroży jego rytm, życie staje się piękne - nawet z noworodkiem. Jak tego dokonać opiszę w następnych postach :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo mądre i celne spostrzeżenie!
OdpowiedzUsuń