Zasiadłszy przy zastawionym szklankami do piwa stole, z uśmiechem na twarzy z lekka sztucznawym, położyłam torebkę w sposób umożliwiający mi zerkanie na ekran telefonu komórkowego.
Ponieważ karmię piersią nie mogłam skorzystać z dobrodziejstw złotego trunku, a co za tym idzie, do końca spotkania musiałam zachować pełną trzeźwość umysłu. Nie było to łatwe, bo żeby móc zamienić słówko, musiałam wspiąć się na wyżyny wirtuozerii intelektualnej.
Panienki bawiły się świetnie, świergoliły i trajkotały, ja zaś próbowałam wczuć się w klimat.
Ale myśli moje nieustannie pikowały do domu, gdzie jako wyrodna matka zostawiłam swe biedne, opuszczone i maleńkie dzieciąteczko, które z pewnością płacze w niebogłosy, tęskniąc za swą najdroższą mamunią. Posilając się przepyszną wodą mineralną bardzo starałam się świetnie bawić konwersując z dziabniętymi dziewczętami.
A potem zaczęły się tańce, najpierw z poziomu podłogi, ale to nie wystarczyło, więc trzeba było zająć stół, zepchnąwszy na bok niedopite trunki. Moja cudem uratowana szklaneczka mineralnej dobiegała końca, postanowiłam więc wymknąć się po cichu, zostawiając rozbawione towarzystwo. Nie dane mi było jednak wrócić do domciu, dziewczyny natychmiast mnie wychwyciły i porwały do tańca. I... okazało się, że to najcudowniejsza forma najprzyjemniejszego relaksu. Chwila zapomnienia w egzotycznym rytmie i szybkim tempie.
A w domu przywitał mnie uśmiechnięty tatuś moich dzieci, śpiące dzieciaczki, załadowana zmywarka i wielka szklanka wody dla ochłody :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz