niedziela, 8 września 2013

Metody wychowawcze


Moja córeczka, wrażliwe dziecię, przechodzi twardą szkołę relacji międzyludzkich. Płaczliwie reaguje na komentarze nie zawsze milutkich koleżanek. Tłumaczenia nie zawsze do niej trafiają, bo po prostu jest jej przykro, że ktoś na przykład nazwał nową ukochaną małpkę kalafiorem, że ktoś mówi, że jego zabawki są piękne a jej brzydkie, wszystkie jak leci. Musi się nauczyć, że w dżungli ludzkich charakterów są one różne, różnych ludzi będzie spotykać na swojej drodze nie zawsze sympatycznych. Ponieważ teraz rozpoczęła szkołę czekam tylko jak prędzej czy później przyniesie jakiś smuteczek do domu, bo ktoś powie ze ma krzywy warkocz albo okropny piórnik.
I czasu oczywiście nie cofnę ale zastanawiam się czy "twarde" wychowanie nie jest przypadkiem lepsze, że łatwiej by jej było gdyby nie była taka wrażliwa, umiała się odgryźć i nie przyjmowała się każdym nietypowym lub brzydkim zachowaniem? Tylko kiedy zacząć taki twardy wychów? Już w kołysce czy jak zacznie mówić? Charakter chyba dostaje się z urodzeniem, wrażliwość też ale czy można wychować czy nastawić tak dziecko, żeby było "twarde" i niezbyt wrażliwe? I jak to zrobić?

5 komentarzy:

  1. Z perspektywy posiadania dwóch córek, moje przemyslenia sa takie, że dziecko rodzi się z bagażem wrazliwości i delikatności i żadne wychowanie nie ma na to wpływu. Moja najstarsza dostawała taki emocjonalny łomot przez 8 lat podstawówki, że nikomu nigdy tego nie życzę, ale "dzieki" temu sama nabrała skóry słonia i póki co radzi sobie świetnie. Niestety lęk przed powtórka został i będzie jej na pewno długo towarzyszył a może nawet zostanie traumą z dzieciństwa, ale ani ja ani nikt inny nie miał na to wpływu. Najgorsze jest jednak patrzeć na takie sytuacje i nic nie móc zrobić....

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli, jeśli hipotetycznie, w domu wychowywałaby się bez zwracania uwagi na jej wrażliwość, to w szkole miałaby łatwiej i byłaby "odporniejsza"?

    OdpowiedzUsuń
  3. drogie Mamy, z zainteresowaniem przeczytałem opisywane przez was sprawy i pragną dorzucić swoje 3 grosze jako ojciec oraz (oraz aktualnie też ) multidziadek. wg mojej opinii wrażliwość i delikatność choć są cechami raczej wrodzonymi,warto odpowiednio kształtować i ukierunkowywać własnie w domu rodzinnym. Ja starałem się to robić w czasie rozmów po zaistniałym zdarzeniu, gdyż uważałem , że nie da się dziecka na zapas zabezpieczyć przed wszystkimi zdarzeniami jakie mu się przytrafią. Rozmów tych nie prowadziłem bezpośrednio, na gorąco, a to zarówno z powodu chęci przeczekania emocji jak również z potrzeby przemyślenia sobie treści rozmowy i sposobu ich argumentacji. Starałem się w prowadzonych rozmowach ukierunkować wrażliwość mojego małego słuchacza hierarchię ważności problemów i ich istotność. Próbowałem również ukierunkowywać wrażliwość malucha na inne osoby, wskazując podobne problemy jakie dotykały innych. Sprawy takie jak " okropny piórnik" czy "brzydkie zabawki" starałem się omówić zupełnie lekko,podkreślając , że choć koleżanka nie ma racji, to jej ocena może być inna od naszej, bo często ludzie mają inne gusty czy upodobania. przy okazji starałem się uzyskać informację o stanie zabawki, bo często na jej wygląd największy wpływ ma mały właściciel a posunięcie mu pomysłu jej umycia , naprawy czy starannego składowania po zabawie może zmienić jej wygląd. Podobnie mało efektowny wygląd piórnika, plecaka czy worka można ozdobić , upiększyć a taka podpowiedź ( oczywiście zaakceptowana ) może być inspiracją do kreatywnego podejścia dziecka do swoich własności. Zawsze też podkreślałem , że dokonanie wyboru przez dziecko, którego dokonało akceptując dla siebie zabawkę czy przedmiot jemu się podobający , jest najważniejsze w tym momencie i dlatego nie należy się przejmować błędną ocena koleżanki.Starałem się zawsze kierować w tych rozmowach prawdą i unikać np. przekonywania ,że np koleżanka jest niemądra,bo twoja lalka czy piórnik są najpiękniejsze na świecie.Myślę,że nie mogąc dziecka na wyrost zabezpieczyć przed wszystkimi możliwymi do spotkania w życiu, warto postarać nauczyć - w sposób logiczny, mądry i życzliwy - je dezaktywować. Bardzo mi w tym pomagało
    nabywanie wraz z różnymi doświadczeniami życiowymi umiejętności rzeczowej i sprawiedliwej oceny moich dzieci a później wnuków. Starałem się pamiętać o tym, że nie każdy namalowany bohomaz czy ulepiona z plasteliny bryłka ma wzbudzić mój zachwyt na genialnością i doskonałością mojego potomka. Czy rzeczowa i sprawiedliwa ocena, ( szczególnie , gdy coś się nie udało ) wraz wskazówką jak coś poprawić nie jest lepszym sposobem rozwinięcia takiego czy innego talentu od bezkrytycznych "wow" ? Dodatkowo taki sposób działania jest moim zdaniem przyzwyczajaniem dziecka do przyjmowania i akceptowania rzeczowego oceniania i pracy nad poprawianiem jakości swoich działań. Dlatego myślę, że raczej warto dzieci uczyć rozsądnej wrażliwości pokazując im na trafiających się przykładach jak rozwiązać powstały problem niż kształtować je w kierunku gruboskórnych, niewrażliwych osobników przekonanych o własnej doskonałości i nieomylności. Kończąc,myślę, że Wasze dzieci jeszcze nie zdają sobie sprawy jakie maja wspaniałe Mamy, ale kiedyś to docenią !

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z opiniami zamieszczonymi powyżej. Trzeba uzbroić wrażliwca w mechanizmy obronne oraz nauczyć go rozsądnie poradzić sobie z emocjami po fakcie. Niestety pewne cechy osobowości są wrodzone i w dzisiejszych czasach niszbedne zdaje się przygotowanie dziecka do rożnych konfrontacji, nie należy jednak też przesadnie dziecka poprawiać i krytykować w przypadku ich małej twórczości, możemy delikatnie zasugerować np.zmiany, ale zawsze zostawmy dziecku pole do kreatywnego działania. A swoją drogą bardzo ciekawy blog.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję wszystkim za głos w sprawie i miłe słowa. Powoli, razem z głosami na osobistą skrzynkę, zaczyna mi się układać ładna całość. Może niedługo będzie można przeczytać na wsumie.pl Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń