O rzucaniu się na podłogę sklepową nie będzie, bo tego nie doświadczyłam, ale zakupy z maluchami wymagają żelaznych nerwów. Zapraszam!
http://wsumie.pl/rodzina/67299-zakupy-z-dziecmi
środa, 24 lipca 2013
wtorek, 16 lipca 2013
Czas nad wodę!
...Rodzinne
wypady nad wodę służą wszystkim. Rodzice, wymieniając się opieką nad dziećmi, też
chętnie korzystają z dobrodziejstw wszelakich wód. Nie ma nic cenniejszego niż
pływanie wieczorem w uspokojonym po upalnym dniu jeziorze, pływacki wypad poza
bojki strzeżonego kąpieliska, czy żabi skok na sam środek basenu, do
usytuowanego tam baru z orzeźwiającymi napojami. Ochłodzenie i aktywny relaks
są absolutnie bezcenne....
Pełna wersja wkrótce w moim artykule dla portalu wsumie.pl
sobota, 13 lipca 2013
Wycieczkowe menu
Wybierając
się na wycieczkę, nawet najkrótszą, zawsze pilnuję, żeby wziąć jakąś drobną
przekąskę. Z doświadczenia mojego bowiem wynika, że gdy tylko rusza środek
lokomocji, który danego dnia ma zabrać rozbawione towarzystwo na prześwietne
wojaże, nagle okazuje się, że wszystkie żołądki dopada nieznośne ssanie. Mamy więc
na wyposażeniu specjalną niewielką torbę, do której pakujemy jedzonko oraz
pozostałe niezbędne gadżety. Oprócz zestawu pomocniczego w postaci ogromnej
ilości chusteczek, najlepiej nawilżanych, które znakomicie czyszczą nie tylko
konsumenta posiłku ale też jego upaćkane czasem otoczenie oraz pozwalają na
wrażenie „umycia” rąk przed posiłkiem, przydatne jest też stado foliowych
torebek, na różnego rodzaju resztki, które zgrabnie można zawiązać i wyrzucić
do najbliżej napotkanego kosza na śmieci.
Więcej wkrótce w moim artykule dla portalu http://wsumie.pl/
Hiszpańska przygoda
...Ale pomysłowi i sprytni
kieszonkowcy prześcigają się w sposobach okradania. I tak oto podobno
"modny" ostatnio i już znany miejscowej policji w Barcelonie, jest
sposób "na ptasie gówienko", który niedawno stał się też udziałem
mojej dobrej znajomej. Sytuacja wygląda następująco:...
http://wsumie.pl/lifestyle/66030-uwaga-na-kieszonkowcow
http://wsumie.pl/lifestyle/66030-uwaga-na-kieszonkowcow
poniedziałek, 8 lipca 2013
Tydzień adaptacyjny
Już niedługo moje kolejne dziecię wyfrunie z
gniazda. Na szczęście tylko do przedszkola czyli na parę godzin. A mi się już
łezka kręci na samą myśl. Podążając jednak za najnowszymi metodami zgłosiłam
kandydaturę synka do zajęć adaptacyjnych, na które oczywiście się dostaliśmy
mając już wcześniej zaklepane miejsce w placówce przedszkolnej. Problemem jest
tylko jedna kwestia, że zajęcia te odbywają się na początku lipca, a grupa
rusza, jak wszędzie indziej w Polsce czyli na początku września. Widocznie ma to
sens, choć wydaje się, że takiego może nie mieć, a może przyczyna jest bardziej
prozaiczna, jak remont obiektu lub po prostu wakacje personelu.
Według optymistycznego scenariusza synek będzie
teraz tęsknił i marzył przez całe
półtora miesiąca do tego bajkowego miejsca i fantastycznych kolegów, których
tam poznał. Teoria zakłada, że trzylatek będzie pamiętał ten niesamowity tydzień
i we wrześniu z pieśnią na ustach pomaszeruje do przedszkola i chętnie tam
zostanie od razu. No cóż, rzeczywistość może być trochę inna...
Psychologowie bowiem twierdzą, że zmiana jaką jest pojawienie się dzieciaczka w przedszkolu wywołuje u małego człowieczka emocje (jest to zupełnie naturalne) i wyraża ono te emocje płaczem. Źle podobno jest wtedy, kiedy dziecko nie płacze. Więc niezależnie od zajęć adaptacyjnych i tego kiedy i w jakiej ilości się odbywają, przeżycia na początku września będą i tak czy inaczej trzeba siebie i maluszka do tej sytuacji dobrze przygotować.
środa, 3 lipca 2013
Statkiem po Wiśle
Korzystając
z pięknej, słonecznej, letniej pogody postanowiliśmy weekendowo uprzyjemnić
dzieciaczkom czas i zorganizować im romantyczną wycieczkę statkiem po Wiśle.
Nie znając rozkładów ani nie mając konkretnego planu mieliśmy dzieci zabrać
mniej więcej w okolice, gdzie zdawało się nam, że mogą jakieś stateczki albo
słynne rzeczne tramwaje zabierać spragnionych wrażeń pasażerów.
Zanim
wyruszyliśmy z domu dzieci zdążyły
pokłócić się, czym popłyniemy, statkiem czy łódką. Udało się rozjemczo ustalić, że zobaczymy co będzie
dostępne na miejscu. Zrobiwszy pyszne i niezbędne na wyprawę kanapki,
spakowawszy banany i napoje wreszcie ruszyliśmy w kierunku umożliwiającym nam
skorzystanie z lokalnej atrakcji w postaci rejsu po rzece.
Zaparkowaliśmy
w okolicach mostu Gdańskiego i
postanowiliśmy spacerkiem poszukać przystanku wodnego środka transportu. Na
bulwarze przywitało nas słońce, szum wody, smrodek nadbrzeża i komary.
Brązowo-ruda woda zachęcała raczej do ucieczki z miejsca rozrywki, ale dzieci
były nieugięte i niezrażone. Po przejściu zaledwie kawałka spostrzegliśmy miejsce
do cumowania i rozkład „jazdy” promu, który sprawnie przewozi pasażerów na
drugi brzeg w pobliże warszawskiego ogrodu zoologicznego. Dzieciątka bardzo ucieszyły się z tak
nieoczekiwanego obrotu sprawy i w ten oto sposób znaleźliśmy się w zoo. Zawsze
lepiej jest mieć jakiś cel podróży, szczególnie jak się jest w wieku przedszkolnym,
a zwłaszcza jeśli tym celem jest zoo.
Prom
przypłynął wkrótce po tym jak go żeśmy znaleźli. Wnieśliśmy nasze manatki (wózek,
rower, hulajnoga) na pokład i rozsiedliśmy się wygodnie na szarych krzesełkach.
Ale prom nieoczekiwanie równie szybko przewiózł nas na drugą stronę. Nie
zdążyliśmy popodziwiać widoków, opalić się, zjeść stada kanapek, pograć w
karty, skorzystać z toalety, której nie było, zrobić pamiątkowych zdjęć (jedno się udało :)) ani, na
szczęście, znudzić się.
W drodze
powrotnej natknęliśmy się na spory i dość nerwowy, czekający na prom, tłumek,
który rzucił się do wąskich drzwiczek niczym lew na swoją ofiarę.
Postanowiliśmy odczekać na swoją kolejkę, tym bardziej, że częstotliwość kursów
była duża, istniała więc szansa, że na któryś się
załapiemy. I znów przez około dziesięć minut mogliśmy pobyć wilkami morskimi,
aż do zejścia na ląd.
Dzieci
były zachwycone. Na rzeczne stwory nie natrafiliśmy, nie licząc kilku
korzystających z kąpieli słonecznych i przesiadujących na plaży. Nie było też
sztormu, czego obawiał się mój środkowy pirat. Było za to szczęście na małych
twarzyczkach, bo okazało się, że wycieczka rzecznym promem była niczym wisienka
na torcie i dodała smaczku prozaicznej wyprawie do zoo.
Więcej wkrótce na portalu http://wsumie.pl/
Subskrybuj:
Posty (Atom)