środa, 9 października 2013

Mama Kate

Cały świat wraz ze wszechświatem zamarł czekając na przejście na świat potomka pary książęcej, trzeciego w linii sukcesji do brytyjskiego tronu, po swym dziadku i tatusiu. Po kolei zdawane były relacje, że pojechali do szpitala, bo zaczęła się królewska akcja porodowa, potem długa cisza i w końcu eksplozja radości, bo oto jest już z nami na świecie royal baby! Tysiące Brytyjczyków oszalało na radosną wieść o tym, że jest to chłopiec. Oficjalny komunikat, dość suchy w przekazie, informował,  o godzinie porodu, wadze dzieciątka i że mama, dziecko no i książę William, który uczestniczył w narodzinach, czują się dobrze.
Księżna Cambrige Kate już niemal w pierwszej dobie po narodzinach synka została profesjonalnie sfotografowana, trzymając na rękach swoje zadowolone maleństwo. Uśmiechnięta, piękna, wypoczęta i szczęśliwa. I rozumiem , że uśmiech, który umiała z siebie wykrzesać do obiektywów był wynikiem ogromnego szczęścia z możliwości przytulenia swojego nowo narodzonego, królewskiego bobaska.
I już agencje prasowe informują o tym, że wygłodniała para zamówiła pizzę i fryzjera dla świeżo upieczonej mamy. Całe szczęście, że nie pisali, czego jeszcze mama i dziecko ewentualnie potrzebowali, szczędząc nam i im przyziemnych, fizjologicznych szczegółów. Żadna z agencji prasowych jednak nie doniosła niestety, że najważniejsze dla kobiety, która dopiero co urodziła maluszka jest spokój, cisza i wypoczynek.  Nawet jeśli się jest księżną.
A ja trochę współczuję młodej mamie z powodu całego zamieszania. Uważam, że należy ją podziwiać za to, że tuż po narodzinach wygląda jakby właśnie wróciła z wakacji, a nie przebrnęła przez piękny ale fizycznie wykańczający proces, jakim jest poród. Ekscytacja, że zamówiła fryzjera wydaje mi się nie na miejscu, bo wyobraźmy sobie co by było, gdyby matka króla in spe pokazała się w porodowej piżamce, z rozwianym włosem, nie daj Boże spocona i z rozmazanym okiem?
Jako „nie tak świeżo już upieczona” mama, współczuję księżnej Kate też z innego powodu. Oczekiwanie na narodziny, sam poród, jak i połóg są tak intymnym wydarzeniem, że większość pań po prostu nie życzyłaby sobie zainteresowania połowy świata a na pewno nie zdjęć. Większość młodych mam (jak wynika z moich licznych rozmów), deklaruje, że tym, czego pragnęły po narodzinach najbardziej było wyciszenie i potrzeba zamknięcia się we własnym, domowym zaciszu, nacieszenie nowym dzidziusiem, nauczenie się go, napatrzenie na małą, słodką twarzyczkę, przystosowanie do nowej sytuacji, szczególnie, gdy jest to pierwsze dziecko. I błogi spokój, odcięcie się od świata i skupienie na małym człowieczku. Reszta kuli ziemskiej była absolutnie obojętna. Tu od młodej mamy wymaga się wpuszczenia dość wścibskiej i licznej ludzkości do osobistego świata. Ale może dlatego nie każda niewiasta zostaje księżną.

Można też powiedzieć cynicznie, że chyba w końcu wiedziała, na co się decyduje wiążąc się z księciem „z bajki”. Szczególnie, że na pewno znała historię jego śp. Mamy. Wiem też, że będziemy skrupulatnie informowani o pozostałych faktach i mitach dotyczących książęcej pary i ich synka. Prawdopodobnie dowiemy się o pierwszej kupce, kolce, skazie białkowej, wyrzynającym się ząbku i katarku, niezależnie czy bohaterowie będą sobie tego życzyli czy nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz