Cały
świat wraz ze wszechświatem zamarł czekając na przejście na świat potomka pary
książęcej, trzeciego w linii sukcesji do brytyjskiego tronu, po swym dziadku i
tatusiu. Po kolei zdawane były relacje, że pojechali do szpitala, bo zaczęła
się królewska akcja porodowa, potem długa cisza i w końcu eksplozja radości, bo
oto jest już z nami na świecie royal baby! Tysiące Brytyjczyków oszalało na
radosną wieść o tym, że jest to chłopiec. Oficjalny komunikat, dość suchy w
przekazie, informował, o godzinie porodu,
wadze dzieciątka i że mama, dziecko no i książę William, który uczestniczył w
narodzinach, czują się dobrze.
Księżna
Cambrige Kate już niemal w pierwszej dobie po narodzinach synka została profesjonalnie
sfotografowana, trzymając na rękach swoje zadowolone maleństwo. Uśmiechnięta,
piękna, wypoczęta i szczęśliwa. I rozumiem , że uśmiech, który umiała z siebie
wykrzesać do obiektywów był wynikiem ogromnego szczęścia z możliwości
przytulenia swojego nowo narodzonego, królewskiego bobaska.
I już
agencje prasowe informują o tym, że wygłodniała para zamówiła pizzę i fryzjera
dla świeżo upieczonej mamy. Całe szczęście, że nie pisali, czego jeszcze mama i
dziecko ewentualnie potrzebowali, szczędząc nam i im przyziemnych,
fizjologicznych szczegółów. Żadna z agencji prasowych jednak nie doniosła
niestety, że najważniejsze dla kobiety, która dopiero co urodziła maluszka jest
spokój, cisza i wypoczynek. Nawet jeśli się
jest księżną.
A ja trochę
współczuję młodej mamie z powodu całego zamieszania. Uważam, że należy ją
podziwiać za to, że tuż po narodzinach wygląda jakby właśnie wróciła z wakacji,
a nie przebrnęła przez piękny ale fizycznie wykańczający proces, jakim jest
poród. Ekscytacja, że zamówiła fryzjera wydaje mi się nie na miejscu, bo
wyobraźmy sobie co by było, gdyby matka króla in spe pokazała się w porodowej
piżamce, z rozwianym włosem, nie daj Boże spocona i z rozmazanym okiem?
Jako „nie
tak świeżo już upieczona” mama, współczuję księżnej Kate też z innego powodu. Oczekiwanie
na narodziny, sam poród, jak i połóg są tak intymnym wydarzeniem, że większość
pań po prostu nie życzyłaby sobie zainteresowania połowy świata a na pewno nie
zdjęć. Większość młodych mam (jak wynika z moich licznych rozmów), deklaruje,
że tym, czego pragnęły po narodzinach najbardziej było wyciszenie i potrzeba
zamknięcia się we własnym, domowym zaciszu, nacieszenie nowym dzidziusiem,
nauczenie się go, napatrzenie na małą, słodką twarzyczkę, przystosowanie do
nowej sytuacji, szczególnie, gdy jest to pierwsze dziecko. I błogi spokój, odcięcie
się od świata i skupienie na małym człowieczku. Reszta kuli ziemskiej była
absolutnie obojętna. Tu od młodej mamy wymaga się wpuszczenia dość wścibskiej i
licznej ludzkości do osobistego świata. Ale może dlatego nie każda niewiasta zostaje
księżną.
Można
też powiedzieć cynicznie, że chyba w końcu wiedziała, na co się decyduje wiążąc
się z księciem „z bajki”. Szczególnie, że na pewno znała historię jego śp. Mamy.
Wiem też, że będziemy skrupulatnie informowani o pozostałych faktach i mitach
dotyczących książęcej pary i ich synka. Prawdopodobnie dowiemy się o pierwszej
kupce, kolce, skazie białkowej, wyrzynającym się ząbku i katarku, niezależnie
czy bohaterowie będą sobie tego życzyli czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz